piątek, 9 maja 2014

Czasem trzeba odpocząć...



Nie sądziłam, że ta chwila kiedykolwiek nastąpi. Przecież kocham to, co tutaj robię, kocham tworzyć słodkości i uwielbiam dzielić się nimi ze światem. Ale coś ostatnio pękło i okazuje się, że bardzo jej potrzebuję. Przerwy.

Pewnie wiele by się nie zmieniło i nie zaczęłabym rozmyślać tak bardzo o istocie tego bloga, gdyby nie ostatnia rocznica. Kilka dni temu Maple Pie obchodziło swoje drugie urodziny i już sam fakt, że nie stworzyłam na ten temat poematu, a już tym bardziej, że nie upiekłam jakiegoś epickiego tortu z tej okazji, dał mi dużo do myślenia. I kiedy tak analizowałam swój brak entuzjazmu, doszłam do wniosku, że coś się we mnie chyba wypaliło. Pamiętam przecież z jakim namaszczeniem spisywałam większość przepisów, z jakim zapałem starałam się rozwijać swoje umiejętności, by móc zaprezentować Wam swoje kulinarne eksperymenty. I jak wielką radość sprawiała mi możliwość dzielenia się swoją wiedzą lub hipotezami na temat wypieków. A tymczasem od jakiegoś czasu nie ma we mnie tej pasji pisania, jest za to rutyna. Czyli to, przed czym tak bardzo się broniłam i sądziłam, że nigdy mnie nie dopadnie.

Tak więc przerwa w blogowaniu jest mi bardzo potrzebna. Nie przestanę jednak piec! Aż tak źle ze mną nie jest :) Bo tworzenie deserów nadal sprawia mi masę frajdy i pozwala dać upust mojej wyobraźni. Mam nadzieję, że prędko tutaj wrócę, z głową pełną pomysłów i zeszytem po brzegi zabazgranym przepisami. Może jak poukładam sobie pewne życiowe sprawy, to i wena wróci. Oby!

Do zobaczenia!

P.S. Prawie roczna Zuzia też chce Wam powiedzieć "na razie, ludziska!" :)




środa, 7 maja 2014

Sernik z kaszy jaglanej i tofu na czekoladowym spodzie


Czy można zrobić sernik bez sera? A konkretnie, czy można zrobić sernik z kaszy jaglanej? Można!
A w dodatku smakuje tak, że wcale nie brakuje nam twarogu czy innych zbędnych dodatków. Co prawda nie da się nim oszukać wielbicieli tradycyjnego sernika, ale mimo to nie boję się nazwać go niezłym ciachem. Ma świetny czekoladowy spód, wilgotne i nieco maślane nadzienie o cytrusowym aromacie oraz cieniutką warstwę pysznej gorzkiej czekolady. Zjadłam go z wielkim apetytem, a nawet Tata (który tego typu wynalazki traktuje z dystansem) zjadł cały kawałek, twierdząc, że jest niezły.


Sernik z kaszy jaglanej i tofu na czekoladowym spodzie

masa "sernikowa":

  • 1/2 szklanki (125ml) kaszy jaglanej,
  • 1 1/2 szklanki (375ml) mleka roślinnego (polecam sojowe; po użyciu ryżowego waniliowego ciasto miało dość specyficzny aromat, który mi osobiście nie do końca odpowiadał),
  • 200ml soku z pomarańczy (2 duże sztuki),
  • 50ml soku z cytryny (1 sztuka),
  • 360g tofu,
  • 1/3 szklanki (80ml) cukru (lub więcej/mniej do smaku),
  • 1 łyżka (15ml) cukru z wanilią,
  • 2 łyżki (30ml) skrobii kukurydzianej,
  • 2 łyżki (30ml) mąki pszennej,
  • 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia,
  • 1/4 szklanki (60ml) oleju.
Kaszę podpraż w garnuszku, aż stanie się blada i zacznie ładnie pachnieć. Następnie przesyp ją na sitko i przepłucz pod bieżącą wodą. Ponownie umieść kaszę w garnuszku (najlepiej takim o grubym dnie, który zapobiegnie przywieraniu ziarenek podczas gotowania), zalej mlekiem i zagotuj. Przykryj garnek pokrywką, zmniejsz ogień i gotuj, aż kasza wchłonie cały płyn. Odstaw do przestudzenia.

Do blendera wrzuć ugotowaną kaszę, dolej sok z pomarańczy i cytryny, zmiksuj na gładki krem. Dodaj pokruszone tofu z cukrem i ponownie zmiksuj na gładko. Skosztuj masy i oceń, czy nie potrzeba dodać więcej słodkości, pamiętając, że masa po upieczeniu będzie mniej słodka niż ta na "surowo". Następnie do masy dodaj skrobię, mąkę, proszek i olej, zmiksuj tylko do połączenia składników.

Odstaw masę na chwilkę na bok i przygotuj czekoladowy spód.


spód:

  • 1 szklanka (250ml) mąki pszennej,
  • 3 łyżki (45ml) gorzkiego kakao,
  • szczypta soli,
  • 3/4 łyżeczki proszku do pieczenia,
  • 1/4 szklanki (60ml) cukru,
  • 1 łyżka (15ml) zmielonego siemienia lnianego,
  • 8 łyżek (120ml) mleka roślinnego,
  • 2 łyżki (30ml) oleju,
  • 65g gorzkiej czekolady, rozpuszczonej.
Rozgrzej piekarnik do temperatury 180 st.C. Okrągłą formę o średnicy ok 23 cm wyłóż na dnie i po bokach papierem do pieczenia.

Do miski przesiej mąkę z kakao, solą i proszkiem. Dodaj cukier i dobrze zamieszaj. W osobnej miseczce zalej siemię lniane gorącym (ja zazwyczaj używam wrzątku) mlekiem, wymieszaj i odstaw na kilka minut, by utworzył się kleik i by masa nieco przestygła. Do tej mieszanki dodaj olej i roztopioną czekoladę, dobrze wymieszaj. Wlej mokre składniki do suchych i zamieszaj do połączenia składników. 

Przygotowany spód wyłóż na dnie przygotowanej tortownicy i równomiernie rozłóż palcami po całej powierzchni (masa jest bardzo gęsta i nieco tłusta, przypomina trochę brownie- ale tak ma być). Na czekoladową masę wylej masę "sernikową". Wstaw do piekarnika na 15 minut. Po tym czasie zmniejsz temperaturę do 160 st.C i piecz przez następne 40-45 minut, aż sernik zarumieni się i przy dotknięciu jego powierzchni nie będzie dygotał. Gdy nim potrzęsiesz- zadygota- ale taka jego uroda. Wyłącz piekarnik i pozostaw w nim formę z ciastem przy otwartych drzwiczkach, aż całkowicie ostygnie. Następnie wstaw go do lodówki na kilka godzin (nie wiem, czy to konieczne, ale ja tak zrobiłam i serniczek wyszedł gładki, wilgotny i zwarty zarazem). Następnie polej go polewą:

polewa:
  • 135g gorzkiej czekolady, połamanej na kawałeczki,
  • 2 łyżki (30ml) oleju.
Czekoladę rozpuść z olejem w kąpieli wodnej lub w mikrofalówce. Dobrze wymieszaj i wylej na przygotowany sernik. Pozostaw do zastygnięcia, a następnie udekoruj (ja użyłam mielonych orzechów arachidowych) lub od razu zabierz się do krojenia tego cudnego ciacha.

Enjoy!



czwartek, 1 maja 2014

Przekładaniec czekoladowo-orzechowy


Przy pieczeniu ciast bardzo ważna jest dobra organizacja pracy. Dobrze jest przemyśleć cały proces przygotowana deseru, żeby wiedzieć, od którego komponentu zacząć, a który wymaga naszej uwagi w ostatniej chwili. Bez tego można spędzić cały dzień w kuchni, popadając przy tym w depresję i skutecznie obrzydzając sobie jakiekolwiek cukiernicze eksperymenty. Dlatego też lubię pewne elementy deseru przygotować sobie wcześniej, by później móc w spokoju złożyć je w jedną całość, bez większego stresu i zniecierpliwienia. Czasem jest to budyń do tarty ugotowany dzień wcześniej, czasem owoce zamienione w apetyczne nadzienie do pucharków lodowych, innym razem będzie to kruche ciasto przygotowane na zapas i spokojnie czekające na odpowiednią okazję w zamrażarce. Bywa i tak, że kiedy dopada mnie wena piekę blaty ciasta- waniliowego czy czekoladowego- i zamiast wykorzystywać od razu, szczelnie owijam je folią spożywczą i chowam w czeluściach tej mroźnej szafy. Dzięki temu mogę w bardzo krótkim czasie stworzyć rozmaite torty i im podobne frykasy.

Tak było właśnie z tym przekładańcem. Miałam ochotę na mocno czekoladowy deser z dużą ilością kremu. Przypomniało mi się, że w zamrażarce spokojnie wyleguje się spory kawał mojego ulubionego ciasta, pozostało więc zająć się nadzieniem. Ugotowałam prosty budyń czekoladowy, po wystudzeniu utarłam go z margaryną i efekt nie był zbyt zachwycający. Po chwili zastanowienia dodałam do masy sporą ilość masła orzechowego i... petarda! (jakby to uczestnicy Top Chefa powiedzieli). Smak- jak dla mnie- fenomenalny. Czekoladowy z aromatem i kawałeczkami orzeszków tu i ówdzie. Gęsty i nieco ciężki od budyniu, ale nie zapychający, jak zwykły krem maślany. Zaspokoiłam swoje pragnienie kremowego deseru i już żałuję, że został mi w lodówce tylko jeden kawałek... :)


Przekładaniec czekoladowo-orzechowy
przepis na dużą blachę

  ciasto:
  • 2 łyżki (30ml) zmielonego siemienia lnianego,
  • 6 łyżek (90ml) bardzo  gorącej wody,
  • 1 szklanka (250ml) mleka sojowego,
  • 1 łyżka (15ml) soku z cytryny,  
  • 120g gorzkiej czekolady, połamanej na kawałeczki,
  • 3/4 szklanki (180ml) gorącej kawy,
  • 2 szklanki (500ml) mąki pszennej,
  • 1/4 szklanki (60ml) gorzkiego kakao w proszku,
  • 1 łyżeczka (5ml) proszku do pieczenia,
  • 1 łyżeczka (5ml) sody,
  • szczypta soli,
  • 3/4 szklanki (180ml) cukru trzcinowego muscovado,
  • 6 łyżek (90ml) cukru (użyłam domowego waniliowego),
  • 1/2 szklanki (125ml) oleju.     

Siemię lniane wsyp do miseczki i zalej bardzo gorącą wodą. Zamieszaj dokładnie i dostaw na ok. 10 minut, by utworzył się kleik. W dużej misce wymieszaj mleko z sokiem z cytryny i również odstaw na 10 minut, by zgęstniało (ścięło się) i z wyglądu przypominało maślankę.

Rozgrzej piekarnik do temperatury 180 st.C. Prostokątną formę o wymiarach mniej więcej 25cm x 30cm wyłóż na dnie i po bokach papierem do pieczenia.

W miseczce umieść połamaną na kawałeczki czekoladę, zalej gorącą kawą i odstaw na 1 minutę. Następnie dokładnie wymieszaj tak, by rozpuścić czekoladę (mogą pozostać grudki). Odłóż na bok. Do osobnej miski przesiej mąkę, kakao, proszek, sodę i sól. Do miski, w której utworzyła się "sojowa maślanka" dodaj cukier trzcinowy i biały, olej oraz kleik z siemienia, a następnie dokładnie wymieszaj trzepaczką. Do tej mieszanki wsyp zwartość miski z  suchymi składnikami, wymieszaj tak, by pozbyć się wszelkich grudek. Wlej czekoladę rozpuszczoną w kawie i ponownie zamieszaj. Masę wylej do foremki i wstaw do piekarnika na ok. 20-25 minut (patyczek wbity w środek ciasta powinien wyjść suchy). Wyjmij i ostudź kompletnie. Następnie odetnij z każdego brzegu 1cm margines (możesz go zjeść albo wymieszać z odrobiną kremu, by przygotować cake popsy. Jeśli zaś zastąpisz krem dżemem i dorzucisz bakalie oraz pokruszone herbatniki, otrzymasz bajaderkę). Poziomo przetnij ciasto na pół i odłóż, by przygotować krem.

krem:
  • 500ml mleka (użyłam sojowego naturalnego),
  • 1/4 szklanki (4 łyżki = 60ml) skrobii kukurydzianej,
  • 3 łyżki (45ml) cukru,
  • 100g gorzkiej czekolady,
  • 200g wegańskiej margaryny o temp. pokojowej (możesz zastąpić masłem, jeśli jesz nabiał),
  • 1 szklanka (250ml) masła orzechowego z kawałkami orzechów,
  • 1/2 szklanki (125ml) cukru pudru.
Około 3/4 podanej ilości mleka wlej do garnuszka i podgrzewaj na średnim ogniu. Pozostały płyn wymieszaj dokładnie ze skrobią i cukrem. Kiedy mleko w garnku zagotuje, ciągle mieszając trzepaczką, wlej roztwór ze skrobią. Gdy masa ponownie zawrze, gotuj ją przez kolejne 1-2 minuty, następnie zdejmij z palnika i wsyp połamaną na kawałeczki czekoladę. Dokładnie wymieszaj i odstaw do całkowitego ostudzenia, od czasu do czasu mieszając (nie wstawiaj budyniu do lodówki! Ma pozostać w temperaturze pokojowej, inaczej margaryna zetnie się w grudkowatą masę). 
W misce utrzyj mikserem margarynę z masłem orzechowym na puszystą masę. Następnie dodawaj do masy po łyżce budyniu, cały czas miksując. Na koniec dodaj cukier puder, miksuj jeszcze chwilę, aż składniki dobrze się połączą.

Na jednym blacie ciasta rozsmaruj 1/3 kremu, przykryj drugim plackiem. Na nim ułóż kolejną porcję (1/3) masy. Resztę kremu rozsmaruj po bokach. Jeśli zostanie Ci trochę tej pysznej czekoladowo-orzechowej masy, możesz wykonać dekoracje przy pomocy rękawa cukierniczego lub po prostu odłożyć do pojemniczka i używać, jak Nutelli. Przygotowane ciasto wstaw na ok. 1 godzinę do lodówki, by stężało, a smaki połączyły się. Potem pokrój ciacho na porcje i rozkoszuj się jego smakiem.

Enjoy!




wtorek, 22 kwietnia 2014

Tarta truskawkowa z bitą śmietaną


Pewnie po Świętach wszyscy są jeszcze objedzeni i nawet nie myślą o kolejnym kawałku ciasta (chociaż ja myślę), ale i tak pokażę Wam tą tartę. Dlaczego? Bo jest przepyszna :) W ostatnim czasie zrobiłam ją dwa razy i zawsze znikała w mgnieniu oka. Smakuje jak namiastka lata, kiedy trzeba na nie jeszcze kilka tygodni poczekać. Nie ma co się rozpisywać, trzeba spróbować! :)


Tarta truskawkowa z bitą śmietaną

ciasto:
  • 1 szklanka (250ml=ok. 240g) zimnego masła,
  • 2 1/3 szklanki (580ml) mąki pszennej,
  • 4 łyżeczki (20ml) cukru (jeśli lubisz słodkie ciasta kruche pod szarlotkę, zwiększ jego ilość),
  •  szczypta soli,
  • 1 jajko, prosto z lodówki,
  • 2 łyżki (30ml) zimnej wody,
  • 2 łyżki (30ml) białego octu winnego lub soku z cytryny,
  • 2 łyżeczki (10ml) kaszki manny lub drobniutkiej kaszki orkiszowej (użyłam tej drugiej).
Masło pokrój na małe kawałeczki i pozostaw na blacie. W tym czasie do miski przesiej mąkę z solą, dodaj cukier. W osobnym naczynku rozbełtaj jajko z wodą i octem. Dodaj masło do mąki i opuszkami palców (delikatnie) zacznij mieszać składniki ze sobą, wgniatając kawałeczki tłuszczu w mąkę. Staraj się zrobić to jak najszybciej, by nie ogrzać nadto masła oraz by uaktywnić jak najmniej glutenu. Kiedy masa zacznie przypominać grubą owsiankę/kruszonkę, wlej jajko z wodą i octem i zamieszaj (najlepiej nożem), aż ciasto zacznie się zbijać i tworzyć jednolitą masę. Podziel ją na dwie części i każdą zawiń w folię spożywczą, włóż do lodówki na co najmniej 1 godzinę (do tego przepisu wystarczy tylko jedna połówka ciasta, więc drugą możesz zamrozić i użyć przy okazji innej tarty. Możesz też użyć tego ciasta do kruchych ciasteczek lub pierożków z nadzieniem owocowym, czekoladowym, twarożkiem itd.).

Na oprószonym mąką blacie rozwałkuj ciasto na grubość ok. 0.5 cm. Wyłóż nim dno i boki okrągłej foremki do tarty o średnicy ok. 20cm. Dno posyp kaszką i wstaw foremkę do lodówki na czas przygotowywania nadzienia.

nadzienie truskawkowe:
  • 450g mrożonych trukawek,
  • 2 łyżki (30ml) cukru,
  • 1 łyżka (15ml) cukru waniliowego (można zastąpić zwykłym),
  • 2 łyżki (30ml) skrobii kukurydzianej.
Do garnka o grubym dnie wsyp zamrożone truskawki i podgrzewaj na średnim ogniu od czasu do czasu mieszając. W miseczce wymieszaj cukry ze skrobią. Kiedy owoce puszczą sok i zaczną bulgotać, dodaj mieszankę cukrowo-skrobiową, szybko zamieszaj. Doprowadź nadzienie ponownie do wrzenia, cały czas mieszając. Kiedy owoce zgęstnieją, zdejmij garnek z palnika i przełóż nadzienie na płaski talerz (dzięki temu szybciej przestygną). 

Rozgrzej piekarnik do temperatury 190 st.C. 

Wyjmij z lodówki foremkę z ciastem. Wyłóż na nie lekko ciepłe nadzienie owocowe, dokładnie rozsmaruj. Piecz ok. 20 minut, aż brzegi ciasta będą rumiane. Wyjmij z pieca i ostudź kompletnie.

dodatkowo:
  • 250ml śmietanki 30% lub 36%, schłodzonej,
  • 1 łyżka (15ml) cukru pudru (lub więcej, do smaku),
  • 1 łyżka (15ml) śmietanki do kawy w proszku.
Śmietankę ubij z cukrem pudrem na sztywno. Dodaj śmietankę w proszku i szybko zamieszaj. Rozsmaruj śmietankę na wystudzonej tarcie. Serwuj od razu albo wstaw do lodówki do momentu, kiedy będzie czas na deser. 

Enjoy!




czwartek, 17 kwietnia 2014

Wegański kajmak


Kajmak, masa krówkowa, krem karmelowy... jakkolwiek by nazwać tą słodką masę, zawsze będzie oznaczała jedno- górę cukru ugotowaną z mlekiem. Tradycyjnie przygotowuje się ją z mleka skondensowanego, gotowanego przez długi czas, do uzyskania wspaniałej bursztynowej barwy i głębokiego aromatu palonego cukru. Kajmak można ugotować w domu także ze "zwykłego" mleka, co zajmuje jeszcze więcej czasu i niekoniecznie kończy się sukcesem. Pamiętam, że za każdym razem, gdy próbowałam swoich sił w tej dziedzinie efekt był ten sam- kolor piękny, smak właściwy, ale konsystencja pozostawiała wiele do życzenia. Na początku wydawała się idealna, ale po spędzeniu nocy czy to w lodówce, czy na kuchennym blacie; czy to szczelnie zamknięta czy też odkryta- zawsze się kruszyła. A nie o to mi chodzi.

Postanowiłam tym razem pobawić się wegańską wersją masy krówkowej, która tym razem miała pozostać kremowa i ciągnąca przez długi czas. I tak też się stało! Przygotowałam kajmak w bardzo nietradycyjny sposób, ale najważniejsze dla mnie jest to, że smakuje i wygląda odpowiednio. Jest bardzo słodki (jak na prawdziwy kajmak przystało), gęsty, kremowy i przyjemnie mleczny. Ciężko odróżnić go od tradycyjnego kremu karmelowego. Cel został więc osiągnięty :)


Wegański kajmak
proporcje na ok. 200-250ml kremu


  • 1 szklanka (250ml) cukru,
  • 2 łyżeczki (10ml) octu jabłkowego lub soku z cytryny,
  • 200ml mleka sojowego,
  • 1/3 szklanki (80ml) mleka sojowego w proszku,
  • 1 łyżeczka (5ml) oleju.
Do niedużego garnka o grubym dnie wsyp cukier, dodaj ocet lub sok z cytryny i tyle wody, aby delikatnie zwilżyła cukier (ok. 2-3 łyżki). Podgrzewaj masę na średnim ogniu nie mieszając- jeśli jest taka potrzeba, możesz delikatnie pokołysać garnuszkiem, aby zmieszać masę. Podgrzewaj do czasu, aż cukier osiągnie bursztynową, lekko karmelową barwę. Zdejmij garnek z palnika i dodaj połowę mleka sojowego (uwaga! masa jest bardzo gorąca i w zetknięciu z płynem zacznie mocno parować i bulgotać. Odsuń więc twarz znad garnka, by się nie poparzyć.), szybko wymieszaj trzepaczką. Następnie wlej resztę mleka, dodaj mleko w proszku i olej. Całość wymieszaj dokładnie, a potem ponownie podgrzewaj na średnim ogniu przez ok. 15 minut (jeśli garnek ma niskie ścianki gotuj masę krócej, bo szybciej wyparuje, ok 10 minut). Po tym czasie kajmak powinien mieć gęstą konsystencję, jak syrop, powinien lepić się do łyżki, ale nie jest jeszcze tak gęsty, jak tradycyjna masa krówkowa. Ale spokojnie- w miarę stygnięcia masa będzie gęstnieć. Nie próbuj tylko polizać łyżki, bo sparzysz sobie język. Poczekaj chwilkę albo dmuchaj intensywnie ;) Przelej masę do miseczki albo pojemniczka i ostudź, mieszając od czasu do czasu. Następnie przykryj. 

Enjoy!






Wielkanocne Smaki - edycja IV Wielkanoc bez glutenu. Smaki dzieciństwa

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Słonecznikowiec


Mieszkam na Śląsku i mamy tutaj kilka zwyczajów, których próżno szukać w innych regionach Polski. Jednym z nich jest dziubanie słonecznika. Tak kilkuletnie bajtle, jak i leciwi obywatele- wszyscy namiętnie wyskubują zębami ziarenka słonecznika z łupinek obsypanych delikatnie solą. I nie jest to wyłącznie akt jedzenia, to przede wszystkim spoiwo wszelkich spotkań towarzyskich. Siemki najlepiej smakują podczas oglądania meczów na żywo, spotkań przy piwie w parku letnią porą, a nie najgorzej wypadają też podczas samotnych seansów przed telewizorem.

Przez większość swojego niedługiego życia sądziłam, że słonecznik jada się wyłącznie w ten sposób i to na całym świecie. Przecież we wszystkich sklepach, jakie znałam i odwiedzałam był zawsze dostępny (i to w dwóch wersjach: białej i czarnej) i tani. Te smakowite ziarenka sprzedawane bez łupinek wydawały mi się całkowicie absurdalnym pomysłem, na który pokusić mógł się jedynie ktoś bez zębów. Dopiero kiedy podrosłam odrobinkę i poznałam kilka miejsc oddalonych od Śląska, okazało się, że znalezienie siemków nie jest wcale takie łatwe, jak mi się wydawało. Za to łuskane ziarno słonecznika używa się w kuchni tak, jak pestek dyni czy orzechów. Dlatego pomysł na ciasto z jego dodatkiem natychmiast wywołał u mnie lawinę dobrych myśli i entuzjazmu.

Przeszukałam internet i znalazłam kilka wersji słonecznikowca, które nieznacznie różniły się od siebie. Większość z nich wspominała o karmelu (lub kajmaku) i czekoladzie. Postanowiłam więc pobawić się tym połączeniem i stworzyć własną wersję słonecznikowego przekładańca. Upiekłam jedno ze swoich ulubionych ciast czekoladowych, ugotowałam karmelowy budyń, uprażyłam też głównego bohatera tego deseru w karmelowej masie. Po złożeniu całość wyglądała zachęcająco, a smakowała... pysznie! Wszystkie aromaty bardzo ładnie komponowały się ze sobą, a chrupiący słonecznik nadawał ciastu ciekawego charakteru. Chciało się go jeść więcej i więcej! Ciacho cieszyło się sporym powodzeniem, nawet wśród tych, którzy nie przepadają za kremowymi deserami. A co najciekawsze- było wegańskie :)


Słonecznikowiec


ciasto:
  • 2 łyżki (30ml) zmielonego siemienia lnianego*,
  • 6 łyżek (90ml) bardzo  gorącej wody*,
  • 1 szklanka (250ml) mleka sojowego,
  • 1 łyżka (15ml) soku z cytryny,  
  • 120g gorzkiej czekolady, połamanej na kawałeczki,
  • 3/4 szklanki (180ml) gorącej kawy,
  • 2 szklanki (500ml) mąki pszennej,
  • 1/4 szklanki (60ml) gorzkiego kakao w proszku,
  • 1 łyżeczka (5ml) proszku do pieczenia,
  • 1 łyżeczka (5ml) sody,
  • szczypta soli,
  • 3/4 szklanki (180ml) cukru trzcinowego muscovado,
  • 6 łyżek (90ml) cukru (użyłam domowego waniliowego),
  • 1/2 szklanki (125ml) oleju.     

Siemię lniane wsyp do miseczki i zalej bardzo gorącą wodą. Zamieszaj dokładnie i dostaw na ok. 10 minut, by utworzył się kleik. W dużej misce wymieszaj mleko z sokiem z cytryny i również odstaw na 10 minut, by zgęstniało (ścięło się) i z wyglądu przypominało maślankę.

Rozgrzej piekarnik do temperatury 180 st.C. Prostokątną formę o wymiarach mniej więcej 25cm x 30cm wyłóż na dnie i po bokach papierem do pieczenia.

W miseczce umieść połamaną na kawałeczki czekoladę, zalej gorącą kawą i odstaw na 1 minutę. Następnie dokładnie wymieszaj tak, by rozpuścić czekoladę (mogą pozostać grudki). Odłóż na bok. Do osobnej miski przesiej mąkę, kakao, proszek, sodę i sól. Do miski, w której utworzyła się "sojowa maślanka" dodaj cukier trzcinowy i biały, olej oraz kleik z siemienia, a następnie dokładnie wymieszaj trzepaczką. Do tej mieszanki wsyp zwartość miski z  suchymi składnikami, wymieszaj tak, by pozbyć się wszelkich grudek. Wlej czekoladę rozpuszczoną w kawie i ponownie zamieszaj. Masę wylej do foremki i wstaw do piekarnika na ok. 20-25 minut (patyczek wbity w środek ciasta powinien wyjść suchy). Wyjmij i ostudź kompletnie.

* Jeśli nie masz lub nie chcesz stosować siemienia lnianego, zastąp go 2 jajkami. Nie dodawaj też podanej w przepisie gorącej wody.

karmelizowany słonecznik:
  • 150g margaryny wegańskiej (lub masła, jeśli nie jesteś na diecie wegańskiej),
  • 3/4 szklanki (180ml) cukru,
  • 2 łyżki (30ml) mleka (użyłam sojowego),
  • 400g łuskanego słonecznika.
Rozgrzej piekarnik do temperatury 180 st.C. Płaską, dużą blachę wyłóż papierem do pieczenia.

W garnku umieść margarynę, cukier i mleko. Całość rozpuść i zagotuj. Następnie wsyp do tej mieszanki słonecznik i wymieszaj tak, by wszystkie ziarenka dokładnie pokryły się słodkim syropem. Masę przełóż na blachę i piecz tak długo, aż słonecznik zarumieni się. Pamiętaj, by co kilka minut mieszać ziarenka, by mogły upiec się równomiernie i nie przypaliły. Wyjmij z pieca i ostudź. 

krem karmelowy:
  • 1/2 szklanki (125ml) cukru,
  • 2 łyżeczki (10ml) soku z cytryny lub octu jabłkowego,
  • 500ml mleka (użyłam sojowego),
  • 4 łyżki (60ml) skrobii kukurydzianej,
  • 200g margaryny wegańskiej (lub masła, jeśli nie jesteś na diecie wegańskiej).
Do średniej wielkości garnka o grubym dnie wsyp cukier, dodaj sok z cytryny lub ocet i tyle wody, by cukier był jedynie lekko zwilżony. Podgrzewaj na średnim ogniu, aż cukier rozpuści się, zagotuje, a następnie zacznie zmieniać kolor. Kiedy osiągnie bursztynową barwę, zdejmij garnek z palnika i wlej ok. 400ml mleka (zrób to ostrożnie! Cukier jest bardzo gorący i po wlaniu mleka zacznie mocno parować i bulgotać. Odsuń lepiej głowę znad garnka, by się nie poparzyć i mieszaj trzepaczką z bezpiecznej odległości.). Garnek wstaw ponownie na palnik, mieszaj aż karmel całkowicie się rozpuści, a następnie zagotuj masę. Pozostałe 100ml mleka wymieszaj ze skrobią i wlej do garnka, cały czas mieszając trzepaczką. Ponownie zagotuj budyń i po 2-3 minutach zdejmij z palnika. Wylej do miseczki lub pojemniczka, przykryj folią i ostudź kompletnie.

Margarynę utrzyj mikserem na puszysty krem. Następnie stopniowo, łyżka po łyżce, dodawaj wystudzony budyń. Z przygotowanego wcześniej karmelizowanego słonecznika odłóż 2-3 garście, a resztę wsyp do kremu i dokładnie wymieszaj.

Z upieczonego ciasta odetnij z każdej strony 1cm brzeg. Ciasto przetnij poziomo na pół. Jedną część posmaruj 2/3 przygotowanego kremu, przykryj drugim plackiem, a ten pozostałym kremem. Wierzch posyp odłożonym wcześniej karmelizowanym słonecznikiem. Wstaw do lodówki, by krem nieco stężał i zestalił się z ciastem, a smaki w tym czasie przegryzą się.

Ciasto smakuje świetnie zarówno zimne, prosto z lodówki, jak i w temperaturze pokojowej. Bo ono generalnie jest wspaniałe :)

Enjoy!





środa, 19 marca 2014

Makowiec z wiśniami



Zawsze jest tak samo... Za każdym razem, gdy upiekę makowiec, obiecuję sobie, że od teraz będę regularnie używać maku w wypiekach. Przecież ja mak uwielbiam, jest przepyszny i bardzo dobrze nam się współpracuje. A i tak nieustająco o nim zapominam. Biedaczek...

Dlatego po raz tysięczny podejmuję próbuję wprowadzenia go na nasze salony. Tym razem w wersji dla nas nieco odmiennej, nieznanej, ale równie smacznej, jak tradycyjny makowiec lub strucla. Wpadło mi do głowy połączenie maku z wiśniami i siedziało w niej tak długo, że postanowiłam spróbować urzeczywistnić ten pomysł. Zaczęłam oczywiście od kruchego ciasta. Takiego, które zazwyczaj stanowi bazę do wszelkich pajów i innych owocowych ciast. Zależało mi na tym, żeby było "wodoodporne", nie nasiąknęło za bardzo wilgocią z wiśni oraz by pozostało kruche i stabilne przez długi czas. I takie właśnie było. Przygotowałam też nadzienie makowe, a jakże! Nie szukałam daleko, nie kombinowałam, po prostu zrobiłam takie, jakie zawsze robiła Babcia do strucli. Nie miałam wątpliwości, że będzie wilgotne i pyszne. Ale zanim ułożyłam je na cieście, najpierw wylądowała na nim solidna warstwa konfitury wiśniowej. A całość przykryłam jeszcze kratką kruchego ciasta, które po upieczeniu stało się niesamowicie chrupiące.

Ten makowiec na prawdę nam posmakował. Był wiglotny i kruchy. Nie za słodki, tu i ówdzie przełamany naturalną cierpkością wiśni. Mniam!


Makowiec z wiśniami
proporcje na okrągłą foremkę o średnicy ok. 20cm

ciasto:

  • 2 1/3 szklanki (580ml) mąki pszennej,
  • 2 łyzki (30ml) cukru,
  • szczypta soli,
  • 230g zimnego masła, pokrojonego w niedużą kostkę,
  • 1 zimne jajko,
  • 2 łyzki (30ml) lodowatej wody,
  • 2 łyżeczki (10ml) octu lub soku z cytryny.
Do dużej miski przesiej mąkę, wsyp do niej cukier i sól, i wymieszaj. Dodaj masło i opuszkami palców, szybko, ale delikatnie wgnieć tłuszcz w mąkę. Kiedy masło będzie mniej więcej wmieszane, tworząc większe i mniejsze grudki, postaraj się szybko rozetrzeć i rozpłaszczyć je między dłońmi. Następnie wlej do tej miski jajko zmieszane z wodą i octem. Szybko połącz płyny z mączną mieszanką. Ciasto powinno być mniej więcej połączone, na dnie miski zostanie pewnie trochę okruchów. Podziel masę na dwie części. Każdą z nich zawiń w folię spożywczą. Po zawinięciu postaraj się jeszcze chwilkę "zebrać" ciasto i okruchy ze sobą, ale nie rób tego zbyt długo, by masło nie rozmiękło. Spłaszcz ciasto, aby utworzyło dysk. Wstaw obie porcje do lodówki na co najmniej godzinę. 

nadzienie:
  • 100g mielonego maku (ja swój drobniutko zmieliłam w młynku do kawy),
  • 1 szklanka (250ml) mleka,
  • 40g masła,
  • 3 łyżki (45ml) miodu,
  • 50g drobno posiekanych migdałów, wcześniej podprażonych na suchej patelni,
  • 1 jajko,
  • ok. 1/2 szklanki (125ml) dobrej konfitury wiśniowej,
  • 1 roztrzepne widelcem jajko + 1 łyżka cukru, do posypania wierzchu.
Mak i mleko umieść w małym garnuszku, doprowadź do wrzenia i gotuj, aż cały płyn zostanie wchłonięty (ok. 10-15 minut). Dodaj masło, miód i migdały, i smaż całość ok. 15 minut, cały czas mieszając. Zdejmij z palnika i ostudź kompletnie. Następnie dodaj jajko i dokładnie wymieszaj.

Okrągłą foremkę o średnicy ok 20cm oprósz delikatnie mąką. Rozgrzej piekarnik do temp. 180 st.C.

Wyjmij z lodówki ciasto, pougniataj je przez chwilę w dłoniach, aby nieco je ogrzać- dzięki temu łatwiej będzie Ci z nim pracować. Na lekko oprószonym mąką blacie rozwałkuj jeden dysk ciasta na grubość 0.5cm. Wylep nim dno i boki foremki, odetnij nadmiar ciasta. Na dnie rozsmaruj solidną porcję konfitury wiśniowej, starając się równomiernie rozmieścić owoce. Na konfiturę wyłóż nadziedzie makowe, wyrównaj. Rozwałkuj drugi dysk ciasta na podobną grubość, wycinaj paski o szerokości ok. 1cm i układaj na nadzieniu makowym we wzór kratki. Posmaruj ją rozkłóconym jajkiem przy pomocy pędzelka i posyp cukrem. Wstaw do piekarnika na ok. 30 minut- aż ciasto na wierzchu będzie bardzo rumiane. Wyjmij i ostudź.

Mi najlepiej ciasto smakowało zimne, wyjęte prosto z lodówki. Ale w temperaturze pokojowej też jest świetne :)

P.S. Z resztek ciasta możesz upiec kruche ciasteczka albo ponownie rozwałkować je, nadziać konfiturą i zlepiać, jak pierożki. Mmmmm...

Enjoy!





Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...