Czas na słodkie suchary! Bo tym właśnie są biscotti- ciasteczka, które (jak sama nazwa wskazuje) piecze się dwa razy i które idealnie nadają się do maczania ich w kawie. Tak postępują rodowici Włosi, co to najedzeni po sutej kolacji nie mają ochoty na porządne i sycące śniadania. Dlatego o poranku raczą się (nie może być inaczej!) kawą i pogryzają przy tym biscotti, żeby było im miło i słodko na początek dnia. Swoje pierwsze biscotti upiekłam jakieś 6 lat temu i okazały się klapą. Zobaczyłam piękne zdjęcia ciasteczek Marty Gessler w "Wysokich Obcasach", bardzo mi się spodobały i uznałam, że będą mi smakować. Zabrałam się do pracy (a niedoświadczonym, początkującym kuchcikiem wtedy byłam), wszystko przygotowałam zgodnie z recepturą. Tak bardzo zgodnie, że mąkę odmierzałam niemal co do jednego ziarenka. Byłam mocno nastawiona na sukces tych ciastek i chciałam, żeby wszystko wyszło idealnie. Byłam tak dokładna w każdej czynności, że pieczenie zajęło mi prawie cały dzień. I niestety efekt nie wynagrodził mi tego wysiłku. Moje biscotti okazały się przeraźliwie twarde- ugryzienie ich groziło natychmiastową utratą połowy uzębienia, a maczanie w herbacie czy kawie tylko troszkę zmieniało ten stan. Byłam zła (choć Rodzice i Babcia, dla której miały być ciastka pocieszali mnie i z uśmiechem na twarzy mówili, że smaczne). Zraziłam się i już nigdy więcej nie chciałam nawet słyszeć słowa "biscotti". Ale minął już niezły kawał czasu, a i moje umiejętności kulinarne nieco się polepszyły, więc zdecydowałam się przełamać traumę i upiec te nieszczęsne suchary ;)
I tym razem los wynagrodził mi tamtą katastrofę z nawiązką! Te biscotti wyszły niesamowicie pyszne i nie przypominają w konsystencji kamienia. Są kruche i chrupiące, nie za suche, można zjadać je bez maczania w jakimkolwiek napoju. Uwielbiam masło orzechowe (no nie powiem, zakrawa to już trochę o fanatyzm), więc chciałam upiec ciasteczka o takim smaku. Jednak zwykłe Peanut Butter Cookies już jadłam i szukałam czegoś zupełnie innego. Ale kiedy natrafiłam na przepis Joy the Baker i już zabierałam się do realizacji planu, okazało się, że w domu nie ma mąki... To nie był problem- jak już mam na coś ochotę, to będę tak długo kombinować, aż uzyskam pożądany efekt :) Pozmieniałam mąki oraz ilość i rodzaj cukru. Coś zmieniłam, czegoś się pozbyłam i wyszły najpyszniejsze biscotii na całym świecie! (tak to sobie tłumaczę). Trochę obawiałam się, że mąka owsiana przyćmi wszystkie inne składniki, ale tak się wcale nie stało. Tak na prawdę, ciężko jest poznać, że użyto jakiejś innej mąki do tych ciasteczek. No, co ja będę dalej klepać- pyszne są i tyle! Warto je piec i zajadać nad klawiaturą laptopa, pozostawiając problem wydobycia okruszków ze szczelin między klawiszami na później :)
Owsiane biscotti z masłem orzechowym
przepis na ok. 25 ciasteczek
- 1/4 szklanki (60ml=55g) masła o temperaturze pokojowej,
- 1/2 szklanki (125ml) masła orzechowego z kawałkami fistaszków (crunchy),
- 1/2 szklanki + 2 łyżki (150ml) cukru trzcinowego muscovado,
- 2 jajka o temperaturze pokojowej,
- 1/2 szklanki (125ml) mąki pszennej uniwersalnej,
- 1 1/2 szklanki (375ml) mąki owsianej (bardzo drobno zmielone płatki owsiane),
- 1 łyżeczka (5ml) proszku do pieczenia,
- 1 łyżka (15ml) mleka.
Do miski przesiej mąki i wymieszaj z proszkiem do pieczenia.
W osobnym naczyniu utrzyj mikserem masło, masło orzechowe i cukier na puszystą, jednolitą masę. Dodaj jajko i żółtko (białka nie wyrzucaj, potrzebne będzie później) i ponownie zmiksuj na gładko. Wsyp mąkę z proszkiem i delikatnie zamieszaj (można zrobić to ręcznie, by nie pobrudzić całej kuchni fruwającą w powietrzu mąką). Ciasto podziel na dwie części. Z każdej uformuj wałek i delikatnie spłaszcz go na wierzchu (mi wyszły 2 wałki długie na ok. 30cm i szerokie na 6cm). W miseczce wymieszaj pozostawione białko z mlekiem i tą mieszanką posmaruj przy pomocy pędzelka wałeczki. Wstaw do piekarnika na ok. 30 minut (ciasto nieco urośnie, przyrumieni się i popęka na bokach). Wyjmij blachę z piekarnika i odczekaj kilka minut, by wałeczki trochę przestygły. Kiedy będą jeszcze ciepłe, ale już nie parzą, pokrój je ostrym ząbkowanym nożem na ciasteczka- tradycyjnie kroi je się pod kątem, by ciekawiej wyglądały. Trzeba robić to bardzo delikatnie, bo ciasteczka kruszą się . Powstałe kawałeczki ciasta układaj ponownie na blaszce przeciętą stroną do góry (i do dołu). Wstaw do piekarnika i piecz jeszcze 10 minut. Wyjmij i ostudź albo nawet zjedz gorące- obie wersje są smaczne. I pamiętaj! Piętki nie są zbyt eleganckie, więc należą do osoby, która je piecze. A co najważniejsze- powszechnie wiadomo, że te kawałeczki można jeść bezkarnie i wcale, a wcale nie mają kalorii ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz