piątek, 1 czerwca 2012

Cud, miód i orzeszki


Dzień Dziecka jest suuuuuper! Wszyscy są dla siebie mili, odnajdują nagle w sobie "wewnętrzne dziecko", pozwalają sobie na mniejsze i większe grzeszki- zwłaszcza te kulinarne :) Każdy lubi poczuć smak beztroski, jaką przepełnione było dzieciństwo. Dla mnie takimi smakami są wszelkie mączne produkty (przygotowywane przez Babcię lub Mamę), czyli racuszki z jabłkiem i cynamonem, serowe pączki-oponki z dziurką, lane kluski i- mój ponadczasowy faworyt- naleśniki. Cóż więc innego mogłam sobie wymarzyć na dzisiejszy obiad, jeśli nie te płaskie pszenne placki? Ale żeby nie było tak zwyczajnie chciałam usmażyć też naleśniki z innego przepisu, niż zwykle- przypadkowo znalezione razowe naleśniki z orzechami. Spojrzałam na listę składników- cud! Mąka razowa, moje ulubione mielone orzechy laskowe i miód- to musi być znak z niebios, skoro wszystkie te produkty tak bardzo lubię. Zakasałam rękawy, wyciągnęłam wszystko, co było potrzebne, wzięłam się do roboty i... klapa! No, może nie taka totalna, ale jednak- dla mnie, starej naleśnikowej wygi (tak, śmiem się właśnie tak nazywać nie bez powodu- napisałam pracę zaliczeniową na studia o tej właśnie tematyce), był to szok. Placuszki rwą się niemiłosiernie, raz się przypalają, a chwilkę później okazują się być niedopieczone- jak rozkapryszona panienka! Wiem, że mąka razowa zachowuje się inaczej, niż biała, ale nie od dziś zajadam się pełnoziarnistymi odpowiednikami. Próbowałam wszystkiego, co tylko mi przyszło do głowy (łącznie z czułymi słówkami), byle tylko się w końcu udało- na nic. Ale co tam! Nie będę się przecież poddawać :) Na pewno jeszcze kiedyś zmierzę się z przepisem Hanny Szymanderskiej i dam Wam znać, jak mi poszło. Mogę za to podzielić się niezawodnym, uniwersalnym, milion razy wypróbowanym przepisem na zwykłe naleśniki. Są świetne, bo można użyć ich do dań słodkich i wytrawnych. Nie używam żadnego spulchniacza (proszku, sody czy wody gazowanej), bo uznaję to za zbędne- puchate placuszki nie są moim marzeniem. Mimo wszystko te wychodzą lekkie i cieniutkie, smażone na suchej patelni. Przygotowuję je także w wersji razowej (najczęściej miksując kilka rodzajów i typów mąk). Gorąco polecam!

A skoro już nie wyszły mi te orzechowe naleśniki, postanowiłam pofolgować sobie bakaliową bombą kaloryczną. W końcu Dzień Dziecka jest raz w roku! Pomyślcie tylko- orzechy, rodzynki, żurawina i słodzone mleko skondensowane- to musi być pyszne. Doskonałe solo, jak i w towarzystwie Pana Naleśnika (zarówno tego białego przystojniaka, jak i pokiereszowanego mulata)

P.S. Bez obaw, Nutella też odegrała niemałą rolę w dzisiejszym naleśnikowym przedstawieniu ;) Czy to danie mogłoby obejść się bez mojej kakaowo-orzechowej przyjaciółki? :)


Naleśniki
przepis na ok. 17 naleśników
  • 3 szklanki mąki,
  • duża szczypta soli,
  • 4 jajka, 
  • 2 łyżki oleju,
  • 2 szklanki mleka,
  • 2 szklanki wody.
Mąkę przesiej do miski, dodaj sól, jajka, olej i jedną szklankę mleka. Dokładnie wymieszaj tak, by pozbyć się wszystkich grudek. Stopniowo dolewaj resztę płynów, aż uzyskasz gładką masę. Przykryj miskę i wstaw do lodówki na co najmniej pół godziny.
Mocno rozgrzej patelnię. Wyjmij miskę z lodówki. Zamieszaj masę (rób to przed każdym wlaniem masy na patelnię) i jeśli za bardzo zgęstniała dolej nieco mleka lub wody (powinna mieć konsystencję gęstej śmietanki). Na środek patelni wlej chochelką ciasto, a następnie rozprowadź je kołysząc naczyniem na boki, okrężnymi ruchami, aż do samych brzegów. Kiedy powierzchnia naleśnika zrobi się matowa, a brzegi ciasta zaczną odchodzić od boków patelni, podważ delikatnie łopatką placuszek i przewróć na drugą stronę. Smaż jeszcze chwilkę i przełóż na talerz. Podawaj na ciepło, na zimno, z dżemem, Nutellą, lodami, serkiem, owocami, bakaliami, cukrem pudrem, miodem, syropem klonowym i... czymkolwiek jeszcze, co tylko przyjdzie Ci do głowy. Ach! I skoro o wspomnieniach z dzieciństwa mowa- kiedy byliśmy mali zdarzało się, że zostawało kilka niezjedzonych naleśników po obiedzie czy kolacji. Mama kroiła je na paseczki i podsmażała na patelni na odrobinie masła, na koniec posypując cukrem. Pyszota!

Uwagi:   
  1. Mówi się, że pierwszy naleśnik jest zawsze nieudany. Nie do końca. W miarę, jak będziesz zdobywać doświadczenie, coraz mniej znajdzie się okazji, by skubnąć tego nieudanego ciasta. Tak więc nie poddawaj się i trenuj!
  2. Dość spore znaczenie ma odpowiednia patelnia- najlepiej, żeby była teflonowa (nie trzeba używać wtedy tłuszczu) i nie taka całkiem nowa, zużyta ;).
  3. Żeby zminimalizować ryzyko porażki, pierwszego naleśnika smażę na kilku kroplach oleju (tak na wszelki wypadek), ale resztę przygotowuję na suchej patelni.
  4. Patelnia powinna być bardzo dobrze rozgrzana (no, dobrze, dymić nie musi, ale jednak lepiej, by była gorąca). Z mojego doświadczenia wynika też, że utrzymywanie stałej temperatury patelni pomaga osiągnąć sukces.
  5. Naleśniki razowe to trochę wyższa szkoła jazdy. Są dość wymagające, ale jak tylko nauczysz się pewnych reguł, jakimi się rządzą, nie będzie to stanowiło dla Ciebie problemu. Trzeba dodać trochę więcej wody (otręby wciągają jej więcej) i odstawić na co najmniej pół godziny (to raczej oczywista oczywistość, takie z białej mąki też należy odstawić, by gluten mógł odpocząć, dzięki czemu otrzymasz delikatniejszy produkt końcowy). Warto też mieszać różne typy i rodzaje mąk, by uzyskać ciekawszy smak i zwiększyć ryzyko powodzenia (np. zmieszaj mąkę orkiszową razową z żytnią typ 720  lub pszenną razową z mielonymi płatkami owsianymi). Razowe naleśniki (wyłącznie z mąki razowej) kurczą się delikatnie na patelni oraz potrzebują spędzić na niej więcej czasu niż tradycyjne białe- pamiętaj o tym! 











A tak wyglądała moja orzechowa zmora naleśnikowa


Nadzienie bakaliowe 
  • ok. 1 szklanki różnych orzechów (u mnie nerkowce, fistaszki, orzechy laskowe, migdały w całości i w płatkach- lekko podprażone),
  • ok. 1/3 szklanki suszonych owoców ( u mnie rodzynki zwykłe i sułtanki oraz żurawina),
  • kilka łyżek słodzonego mleka skondensowanego (takiego z tubki)- wydaje mi się, że można je zastąpić płynnym miodem.
Orzechy i owoce posiekaj na mniejsze lub większe kawałeczki- tak, jak lubisz. Dodaj taką ilość mleka, by składniki zlepiły się. Masę możesz lekko podgrzać lub dodać więcej mleczka, by była bardziej płynna.


  


2 komentarze:

  1. o raju! Ale pyszności! I do tego mleko z tubki... dzieciństwo i łezka w oku ;) A orzechowa zmora nalesnikowa jak dla mnie wygląda bardzo porządnie i zdecydowanie do zjedzenia! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Och, tak- mleko z tubki... To były czasy, kiedy człowiek niekoniecznie przejmował się tym, co wkłada do ust ;)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...