O tym, że Nutella moim najlepszym przyjacielem jest wie chyba każdy, kto mnie zna nieco dłużej niż 5 minut. I o moich zdolnościach w pochłanianiu jej absurdalnych ilości też krążą już legendy. Jednak to, co mnie niedawno uderzyło to fakt, że tak na prawdę niewiele tworzę słodkości z tym kremem (spojrzałam nawet na etykietę "Nutella" na blogu i okazało się, że Maple Pie doczekało się ledwie trzech przepisów pod tym tytułem!). Bo prawda jest taka, że ta ulepkowato słodka masa najlepiej smakuje mi jedzona łyżeczką, bez żadnych dodatków. A poza tym, nierzadko zdarza się, że w domu stoi sobie tak po prostu słoik Nutelli, z którym niewiadomo co począć.
Tym razem zamarzyło mi się ciasto z czekoladowym kremem maślanym, ale nie takim gorzkim, a słodkim, przypominającym mleczną czekoladę (a to dziwne, bo nie jestem jej fanką). Pierwsza na myśl przyszła Nutella, a dalej sprawy potoczyły się już gładko. Szybciutko upiekłam dwa czekoladowe ciacha (takie, jak w tym genialnym torcie ) i w czasie, gdy spokojnie się studziły, ja ubiłam krem. Bardzo prosty, dwuskładnikowy, pyszny i mega słodki. Idealnie równoważył głęboki, mocno czekoladowy smak blatów z ciasta. Całość wypadła bardzo dobrze, a efekt trochę przypominał słodszą wersję Diableskiego Tortu Czekoladowego. Nie dla każdego taki deser, bo na prawdę trzeba lubić takie smaki i być przygotowanym, że mały kawałek spokojnie zaspokoi nawet największy głód na słodycze. Krótko mówiąc- to ciasto to spełnienie marzeń każdego słodyczo- i czekoladoholika :)
Tort czekoladowy z Nutellą
ciasto:
- 2 łyżki (30ml) zmielonego siemienia lnianego,
- 6 łyżek (90ml) bardzo gorącej wody,
- 1 szklanka (250ml) mleka sojowego,
- 1 łyżka (15ml) soku z cytryny,
- 120g gorzkiej czekolady, połamanej na kawałeczki,
- 3/4 szklanki (180ml) gorącej kawy,
- 2 szklanki (500ml) mąki pszennej,
- 1/4 szklanki (60ml) gorzkiego kakao w proszku,
- 1 łyżeczka (5ml) proszku do pieczenia,
- 1 łyżeczka (5ml) sody,
- szczypta soli,
- 3/4 szklanki (180ml) cukru trzcinowego muscovado,
- 6 łyżek (90ml) cukru (użyłam domowego waniliowego),
- 1/2 szklanki (125ml) oleju.
Siemię lniane wsyp do miseczki i zalej bardzo gorącą wodą. Zamieszaj dokładnie i dostaw na ok. 10 minut, by utworzył się kleik. W dużej misce wymieszaj mleko z sokiem z cytryny i również odstaw na 10 minut, by zgęstniało (ścięło się) i z wyglądu przypominało maślankę.
Rozgrzej piekarnik do temperatury 180 st.C. Dwie foremki o średnicy ok. 20cm wysmaruj olejem, dno wyłóż papierem do pieczenia, a boki wysyp mąką.
W miseczce umieść połamaną na kawałeczki czekoladę, zalej gorącą kawą i odstaw na 1 minutę. Następnie dokładnie wymieszaj tak, by rozpuścić czekoladę (Anna Olson pisała, że jeśli są grudki, to nie ma tragedii i jest to całkiem dopuszczalne, choć moja mieszanina była idealnie gładka). Odłóż na bok. Do osobnej miski przesiej mąkę, kakao, proszek, sodę i sól. Do miski, w której utworzyła się "sojowa maślanka" dodaj cukier trzcinowy i biały, olej oraz kleik z siemienia, a następnie dokładnie wymieszaj trzepaczką. Do tej mieszanki wsyp zwartość miski z suchymi składnikami, wymieszaj tak, by pozbyć się wszelkich grudek. Wlej czekoladę rozpuszczoną w kawie i ponownie zamieszaj. Masę rozłóż między dwie foremki i wstaw do piekarnika na ok. 30 minut* (patyczek wbity w środek ciasta powinien wyjść suchy). Wyjmij i ostudź kompletnie.
* Ja tym razem piekłam ciasto dokładnie 25 minut, bo zależało mi na tym, by było mocno wilgotne, nieco zbite i ciężkie. Udało mi się idealnie utrafić w "punkt", bo wyszło dokładnie takie, jakie chciałam- a przy okazji obyło się bez zakalca, za to z bardzo puszystą strukturą.
krem:
- 1 kostka (200g) masła o temp pokojowej,
- 1 szklanka (250ml) Nutelli.
Masło ubij mikserem z Nutellą na jednolity, w miarę puszysty krem (trwa to ok. 1-2 minuty).
Z ostudzonych blatów odetnij wystające czubki (i zjedz je- to Twoja nagroda za ciężką pracę w kuchni! ;-) ). Jeden blat ułóż na paterze lub talerzu, rozsmaruj na nim 1/3 kremu, przykryj drugim plackiem. Na wierzchu i po bokach rozsmaruj resztę kremu. Ciasto wstaw do lodówki na jakiś czas, by nieco stężało i przegryzło się (pół godzinki powinno wystarczyć, jeśli Ci się spieszy). Krem nie stężeje na kamień, pozostanie raczej miękki i aksamitny. Ciasto krój na nieduże kawałki, by nie onieśmielać innych- to na prawdę mocna rzecz :-) A co jest w nim najfajniejszego? Że z każdym dniem leżakowania w lodówce (pod osłoną folii lub innej przykrywki) jest coraz lepsze i wilgotniejsze.
Enjoy!
Ten tort musi rozpływać się w ustach, nie ma innej opcji :)
OdpowiedzUsuń