No właśnie. Jak odpowiedzielibyście na pytanie: "Co absolutnie zawsze można znaleźć w Twojej lodówce?". Ja z pewnością odparłabym, że orzechy. Uwielbiam je, są niemalże podstawą mojej codziennej diety i nie wyobrażam sobie bez nich mojego śniadania. Zawierają dużo tłuszczu (na szczęście tylko tego dobrego dla naszego zdrowia), więc należy im się specjalne traktowanie: szczelny pojemnik, słaby dostęp światła i przyjemny, ledwie kilkustopniowy chłodek. W zamian za to odwdzięczą się nam świeżością, pełnią witamin i związków odżywczych oraz wspaniałym smakiem.
Jednak moja lodówka ma jeszcze dwóch stałych lokatorów. Zdecydowanie mniej zdrowych, ale za to jakich pysznych! Dwa sosy- bo to o nich mowa- a nieskończenie wiele możliwości i spokój ducha w razie nagłych zachcianek lub niezapowiedzianych gości. Jeśli tylko zechcą, mogą być gwiazdą pierwszego planu: jako polewa okrywająca skromną porcję lodów waniliowych, sos nadający charakteru pieczonym jabłkom, towarzysz serka mascarpone w formie kremu do babeczek lub jako warstwa oddzielająca kolejne smaki tortu lodowego. Ale jak przystało na prawdziwą gwiazdę potrafią usunąć się chwilowo w cień, by inni mogli błyszczeć, będąc jedynie dekoracją talerza- fikuśnym wzorkiem.
Sos karmelowy odkryłam przy okazji tworzenia tortu na własne urodziny. Tort był lodowy, a sos oddzielał od siebie warstwy ciasteczkowego spodu, lodów waniliowych i o smaku białej czekolady. Część polewy pozostała niewykorzystana, zapakowana do pojemniczka i zapomniana. Dosłownie! Odnalazłam ją po kilku (!) miesiącach w czeluściach lodówki, w stanie kompletnie nienaruszonym. Ale nie ma się czemu dziwić- taka ilość cukru może odstraszyć nie tylko dietetyków ;) Sos jest dość "bogaty" w smaku, niewielka ilość wystarczy, by poczuć jego głębię. Smakuje zupełnie inaczej niż sklepowe polewy karmelowe, bo nie ma w sobie sztucznych dodatków i aromatów. Można wyczuć na języku nutkę maślaną, choć masła nie dodajemy (wszystko dzięki śmietance). I na prawdę sporo jest w stanie wytrzymać w naszej lodówce!
Sos kakaowo-miodowy jest równie niezastąpiony. Pasuje do większości deserów, a niejednym nieudanym wybrykom kulinarnym pozwala być zjadliwym. Przepis dostałam w spadku po Babci- zapisany w jej zeszycie, więc dokładne pochodzenie jest nieznane. Jest pyszny, ma delikatny kakaowy smak (jeśli mamy na to ochotę, możemy zwiększyć ilość kakao). Miód nie jest wyczuwalny, ale jego brak- owszem. Nadaje polewie "tego czegoś" oraz sprawia, że pozostaje płynna, a cukier nie krystalizuje. Można go zastąpić syropem klonowym (uzyskamy wtedy lekką nutkę karmelu), golden syrupem, syropem kukurydzianym lub sztucznym miodem- ważna jest przede wszystkim jego konsystencja.
No dobrze, ale po co ta cała zabawa? Jaki jest sens gotowania DWÓCH sosów skoro można je równie dobrze kupić lub wogóle żyć bez nich? Ano, sens jest taki, że wszystko, co domowe ma niewypowiedzianie większą wartość od sklepowych odpowiedników. Bez względu na to, czy uda nam się przygotować idealnie gładki sos karmelowy bez grudek, o głębokim smaku i kolorze, bez jednoczesnego przypalenia dziesięciu garnków, czy też zdarzy się mała wpadka- mamy pewność, że jemy dobry produkt. Byliśmy na każdym etapie jego przygotowania. Wiemy dokładnie jakich produktów użyliśmy- że śmietanka jest od szczęśliwej krowy, że miód jest rzepakowy z pasieki pana Zbigniewa, że kakao jest holenderskie. Zdajemy sobie sprawę, ile NA PRAWDĘ kosztuje taki sos, bez zbędnych prowizji i wyzysku. Czujemy satysfakcję z dobrze wykonanej pracy. Smak! Milion razy bardziej naturalny i... "smaczny". Poza tym posiadanie takich dwóch buteleczek w lodówce ułatwia nieco życie. Są zawsze pod ręką, gdy mamy na nie ochotę lub gdy dopada nas "słodyczowy głód" (lub dopadają nas goście- serwujemy lody z polewą i orzeszkami)- wystarczy otworzyć lodówkę, sięgnąć po pojemniczek i podgrzać go w garnuszku z ciepłą wodą (jak butelkę dla niemowląt) czy w mikrofalówce. Ponad to, czasem nasz deser czy ciasto zdaje się być niekompletny, brakuje mu tej kropeczki nad i. Nieco mdły sernik? Tarta bananowa bez wyraźnego akcentu? Bita śmietana obok szarlotki jakaś taka samotna? Machnij parę razy butelką z sosem, a spojrzysz na swój wypiek innym okiem. I owszem, można żyć bez polewy kakaowo-miodowej czy karmelowej. Ale ja lubię czuć się, jak profesjonalny cukiernik. Dlatego przy każdej możliwej okazji wyciągam swoje plastikowe buteleczki (kupione za 84 grosze w markecie) i operuję nimi nad talerzami, jak rasowy pastry chef :)
Sos karmelowy:
- 2 szklanki cukru,
- 1/2 szklanki wody,
- 1 łyżeczka białego octu winnego (lub innego jasnego/soku z cytryny),
- 1 1/3 szklanki śmietanki 30%.
W garnku o grubym dnie (zapobiegnie to przypaleniu się cukru i zapewni równomierny rozkład temperatury- a więc i karmelizacji cukru) zagotuj wodę z cukrem i octem. Nie mieszaj roztworu łyżką, bo istnieje ryzyko, że nie będzie gładki i przezroczysty. Aby zamieszać składniki, zakołysz lekko garnkiem. Jeśli cukier zacznie krystalizować na ściankach garnka, "obmyj" jego boki mokrym pędzlem kuchennym. Gotuj mieszaninę do uzyskania bursztynowego, karmelowego koloru (uwaga! od tego momentu karmel będzie zmieniał swoją barwę bardzo szybko, należy więc być ostrożnym, by go nie przypalić). Zdejmij naczynie z palnika. Przy użyciu trzepaczki wmieszaj śmietankę- mieszanina będzie bulgotać, buzować parą i lekko pryskać. Jeśli widoczne są jeszcze grudki i nierozmieszane kawałki karmelu, należy dalej mieszać podgrzewając sos na małym ogniu. Podawaj ciepłe lub odstaw do ostygnięcia i przelej do zamykanego naczynia.
Sos kakaowo-miodowy:
- 100g masła,
- niepełna szklanka cukru pudru,
- 1 solidna łyżka miodu,
- 3 łyżki kakao,
- 3 łyżki śmietanki 30% (lub więcej, w zależności od własnych preferencji smakowych).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz