O tym, że kreatywność kulinarna Amerykańców nie zna granic przyzwoitości, wie chyba każdy z nas. Kanapki wielkości twarzy, ociekające tłuszczem i tak napakowane dodatkami, że połowa z nich ląduje na ubraniu albo ciasto pokryte grubą warstwą kremu maślanego zmieszanego z przeróżnymi batonikami, cukierkami i innymi słodkościami- nie robią już na mnie wrażenia. Prawdę mówiąc, właśnie to mnie w naszych przyjaciołach zza oceanu najbardziej ujmuje i wywołuje u mnie natychmiastowy uśmiech na twarzy. Uwielbiam wszystkie te dziwaczne desery, które może nie grzeszą elegancją i wyrafinowanym smakiem, ale są po prostu dobre. I w dodatku nierzadko są ucieleśnieniem wszelkich marzeń o tym, jak znakomicie musiałaby smakować babeczka, która zawiera wszystkie ulubione słodycze, a już na pewno nie kojarzy się ze zdrowym odżywianiem. Ale jedna rzecz niekonieniecznie budziła mój zachwyt, gdy tak beztrosko przeglądałam zagraniczne blogi i strony kulinarne. Cookie dough, czyli surowe ciasto, z którego przygotowuje się ciasteczka. Nie tylko bałam się rozstroju żołądka, ale też zastanawiałam czy TO COŚ może dobrze smakować w ilości większej niż pół łyżeczki (którą większość z nas skubnie podczas ciasteczkowego pieczenia). Na szczęście przepisy z wykorzystaniem cookie dough nie zawierają jaj (w ich miejscu zazwyczaj pojawia się mleko), więc problem salmonelli i innych okrepieństw mamy z głowy. Pozostaje jednak kwestia surowej mąki, która skutecznie odciągała mnie od tego wynalazku przez bardzo długi czas.
Ostatnio jednak przyszła do mnie wena i ochota na jakiś wypaśny "amerykański" deser, a masa ciasteczkowa jako pierwsza zakołatała się w głowie. You only live once, pomyślałam... :) I w ten sposób stworzyłam sobie sama takie oto batoniki, które łączą jedne z najbardziej lubianych przeze mnie smaków. Jest spód z pokruszonych herbatników zbożowych, zmieszanych z roztopionym masłem, na którym rozsmarowałam nieco mojej ukochanej Nutelli. Na niej spoczęła gwiazda deseru- cookie dough, który to przykryłam rozpuszczoną czekoladą. Całość odłożyłam do lodówki na noc, by wszystkie aromaty dobrze się połączyły, a masa zgrabnie kroiła. A kiedy skosztowałam moich batoników... zamarłam z wrażenia. Pyszotka! Wyszła mi niezła gratka dla wszystkich miłośników czekolady i ciasteczek- słodka, intensywna w smaku, po prostu idealna. Gdybym nie była twórczynią tego cuda, na pewno nie zorientowałabym się, że jest w nim surowa mąka. Od dziś Cookie Dough Nutella Bars znajduje się u mnie na drugim miejscu na liście uwielbianych słodyczy, zaraz za Nanaimo Bars . A w planach mam wykorzystanie masy ciasteczkowej w innych deserach. Już nie mogę się doczekać!
Cookie Dough Nutella Bars
przepis na cookie dough zaczerpnięty z bloga Cukrowa Wróżka, reszta pomysłu własnego
spód:
- 1 1/2 szklanki (375ml) drobniutko pokruszonych ciasteczek zbożowych (np. owsianych albo pszennych razowych),
- 45g masła, roztopionego,
- 1/2 szklanki (125ml) Nutelli.
cookie dough:
- 110g masła o temp. pokojowej,
- 1/2 szklanki (125ml) cukru trzcinowego muscovado,
- 1/4 szklanki (60ml) białego cukru (ja użyłam domowego waniliowego),
- 2 łyżki (30ml) mleka o temp. pokojowej,
- 3/4 szklanki (180ml) mąki pszennej,
- 1/2 szklanki (125ml) czekolady deserowej, drobno posiekanej (ja każdą kostkę przekroiłam na 6 części).
polewa czekoladowa:
- 150g deserowej czekolady,
- 50g masła,
- 1 łyżeczka (5ml) mleka.
Batoniki podziel na kawałeczki (mi wyszło 20 sztuk) przy pomocy ostrego, dużego noża, ogrzanego z gorącej wodzie i otartego do sucha.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz