Całkiem niedawno Tata sprawił nam obojgu dość ciekawy prezent- książkę. I to nie byle jaką, bo z przepisami tylko na tarty i placki (taka wspaniała polska nazwa dla angielskich pajów). No, dobrze- ktoś mógłby pomyśleć- dla maniakalnego cukiernika-amatora taki podarunek to norma. Ale co w tej całej sytuacji robi mój Tata? Jak już opowiadałam przy okazji przepisu na tartę z jabłkami, budyniem i kruszonką, Tata po prostu uwielbia tego rodzaju ciasta. Więc kiedy wypatrzył wspomnianą książkę w sklepie, wiedział, że może NAM nieźle posłużyć. I chyba się nie mylił...
Na początek wybraliśmy tartę z malinami i kokosem, bo akurat mieliśmy całkiem sporo tych owoców w domu. Przepis jest prosty i całkiem szybki w przygotowaniu. Składniki też nie wymagają wędrówek do specjalistycznych sklepów z żywnością, bo wszystko można dostać w najbliższym spożywczaku. Świetnie! Wszystko przygotowałam, upiekłam i niedługo po wyjęciu z piekarnika (jak zalecano w książce) podałam Tacie, by skosztował. Sama też troszkę skubnęłam, żeby wiedzieć co i jak. I się skrzywiłam. Kwaśne to, brejowate i ogólnie bleee... Mój entuzjazm wobec książki w jednej sekundzie sięgnął podłogi. No nic, zjemy na siłę, żeby się nie zmarnowało- pomyślałam. Wstawiłam foremkę na noc do lodówki i poszłam spać. Następnego dnia skosztowałam ponownie i... oniemiałam. Pyszota! Deliktanie i słodkie ciasto idealnie kontrastowało z kwaskowatymi malinami, dodatkowo podkręconymi wiórkami kokosa. Krojenie też nie sprawiało większego problemu Z każdym kolejnym kawałkiem moje uczucia wobec tej tarty zmieniały się na lepsze. Później okazało się, że wszyscy mieliśmy podobne doświadczenia w tej kwestii. I w ten właśnie sposób pochłonęliśmy całą tartę w dwa dni, co na początku wydawało się zadaniem niewykonalnym... :)
Jaki jest morał tej historii? Wierzcie swojej kulinarnej intuicji, a nie podążajcie ślepo za tym, co ktoś gdzieś w odległej krainie napisał.
Tarta malinowo-kokosowa
przepis z książki "Tarty i placki" Carli Bardi i Rachel Lane
ciasto:
- 2 1/2 szklanki (625ml) mąki pszennej,
- 1 szklanka (250ml) cukru pudru,
- szczypta soli,
- 200g zimnego masła, pokrojonego na kawałeczki,
- 2 żółtka,
- 2 łyżki zimnej wody.
W misce wymieszaj mąkę, cukier puder i sól. Dodaj masło i opuszkami palców delikatnie, ale szybko wgnieć tłuszcz w sypkie składniki. Kiedy masa będzie przypominać kruszonkę z większymi i mniejszymi kawałeczkami masła, dodaj do żółtka i 1 łyżkę wody, wymieszaj i zagnieć ciasto. Jeśli to konieczne, wlej resztę (lub więcej) wody. Zawiń ciasto w folię spożywczą i wstaw do lodówki na co najmniej 30 minut.
Wyjmij ciasto z lodówki i podziel je na dwie części. Każdą z nich rozwałkuj na grubość ok. 0.5cm. Jeden placek przełóż do formy do tarty i wylep nim spód i brzegi formy. Drugi placek wyłóż na duży talerz lub dużą blachę do ciasta i przykryj folią spożywczą. Obie formy wstaw ponownie do lodówki na 30 minut.
Rozgrzej piekarnik do temperatury 180 st.C.
Formę do tarty z ciastem przykryj dokładnie folią aluminiową lub pergaminem i wysyp dno suchą fasolą/grochem/ryżem lub specjalnymi obciążnikami do pieczenia. Piecz przez ok. 15 minut, aż ciasto delikatnie zarumieni się. Wyjmij z piekarnika, zdejmij folię z ciężarkami i przygotuj nadzienie.
nadzienie:
- 1 szklanka (250ml) wiórków kokosowych,
- 1/3 szklanki (80ml) roztopionego masła,
- 1/3 szklanki (80ml) cukru,
- 3 łyżki (45ml) gęstej kwaśnej śmietany (ja użyłam mascarpone),
- 2 żółtka,
- 4 szklanki (1000ml) świeżych malin,
- 1 łyżka (15ml) mleka.
W misce wymieszaj 3/4 szklanki wiórków kokosowych, masło, cukier, śmietanę i 1 żółtko. Dodaj maliny i ostrożnie połącz składniki. Nadzienie wyłóż na podpieczony spód i przykryj drugim plackiem ciasta (tym, który umieściłeś/aś na talerzu lub blasze i czekał sobie spokojnie w lodówce), lekko dociśnij brzegi i odetnij nadmiar ciasta. Na środku zrób nożykiem kilka otworów, by para miała ujście podczas pieczenia. Drugie żółtko wymieszaj z mlekiem i posmaruj pędzelkiem cienką warstwę na powierzchni ciasta. Wierzch posyp resztą wiórków kokosowych. Wastaw do piekarnika i piecz ok. 20-25 minut, aż ciasto będzie rumiane.
Wyjmij z pieca i podawaj ostudzone lub nawet schłodzone, wbrew temu, co piszą autorki ;)
Uwieelbiam takie tarty... Pozdrawiam, gingerbreath.blox.pl
OdpowiedzUsuńBoska! :)
OdpowiedzUsuń